Archive for Arek Onyszko

Onyszko mówi co myśli

Arek Onyszko trenował wczoraj po raz pierwszy z Odrą Wodzisław. Dzięki niemu Odra, choć brzmi to niedorzecznie, stanie się jednym z najbardziej medialnych klubów w Polsce. Bo Arek nie ma zamiaru owijać w bawełnę.

– W Piłce nożnej jest wielki nacisk sponsorów, trzeba mówić pozytywnie, bez odchyleń. Ta poprawność polityczna to zabójstwo dla futbolu. To nie jest ta piłka nożna z czasów Młynarczyka czy Bońka, ludzi z jajami. Jak trzeba było narozrabiać to narozrabiali, ale ich rozliczano z wyników. Piłkarze dzisiaj tracą osobowość. Jak jest ulewa to muszą mówić, że pogoda jest w porządku, żeby nie urazić prezesa klubu. Niedługo dojdzie do tego, że klub będzie wybierał piłkarzowi dziewczynę. Nie śmiejcie się, bo to nie jest śmieszne – mówi w rozmowie z „PS” nowy bramkarz Odry.

Osobowość jest ważna w piłce?

Arek Onyszko: – Zdecydowanie. Zresztą Duńczycy narzekają na brak osobowości w futbolu, takich jaką był Peter Schmeichel. Ale umówmy się, on był z pochodzenia Polakiem, tak jak Caroline Wozniacki. Swoje sukcesy zawdzięczają temu, że ma polski charakter. Gdy to powiedziałem, zostałem wielkim wrogiem, ależ ze mną jechali. Im więcej ludzi z mocną osobowością w drużynie, tym większa szanse na sukces. Do gry w piłkę trzeba mieć charakter.

Przyjąłby pan ofertę od programu typu Big Brother?

– Nie. Oglądałem to kilka razy w telewizji i nie jestem aż tak wyzwolony, żeby pokazywać się w tego typu programie.

Chce pan więc powiedzieć, że te wszystkie incydenty z Pana udziałem były spontaniczne, nie było w tym marketingu?

– Planu marketingowego nie było, nie chodziło o to żeby sprzedać książkę. Przecież tam jest 250 stron a ktoś wyciągnął dwie linijki. Arek Onyszko to jest człowiek a nie jakaś bestia, zapewniam was. Zrobili ze mnie bestię, psychopatę. Ci, którzy mnie znają wiedzą, że jestem w porządku gość.

Gość, który atakuje środowisko gejowskie.

– Bez przesady, napisałem jedynie, że to nie jest mój świat, że gdy dwóch facetów się całuje to dla mnie jest obrzydliwe. W gazetach zostało to przedstawione jakbym chciał ich mordować na ulicach a przecież od początku nie chodziło o to. Mnie po prostu razi, gdy dwóch mężczyzn publicznie się całuje.

Po tylu latach spędzonych w Danii?

– Tak, widziałem takich sytuacji wiele i wciąż mnie to razi. Teraz latają na golasa po centrum Kopenhagi z okazji parady równości. Dla mnie jest to niesmaczne i powiedziałem o tym. To nie mój świat.

Mieszkając tyle lat w Danii powinien pan zdawać sobie sprawę z nastawienia tamtejszego społeczeństwa do wypowiadania się w pewnych kwestiach.

– Jestem mocno rozczarowany, bo przecież Julland–Posten puściła karykatury Mahometa w turbanie, w który zawinięta była bomba. Wyobraźcie sobie, że puszczają taki sam rysunek z Janem Pawłem II, oburzenie byłoby niesamowite. A jednak, w Danii broniono tego jak niepodległości, podkreślano że to wolność słowa, w wolnym kraju wartość najwyższa. Nawet premier Anders Fogh Rasmussen bronił karykaturzysty, co więcej, dostał on awans. Podkreślano, że Dania to wlny kraj, można mówić to co się podoba. I nagle Arek Onyszko mówi, że nie przepada za gejami i robi się wielka awantura. Moim zdaniem wynika to z tego, że podważyłem kilkakrotnie w tej książce przywiązanie Duńczyków do wartości narodowych. My mamy wspaniałą historię, oni nie mają prawie nic. Nie lubią o tym słuchać. Wracając do tematu, przytoczyłem ten przykład z karykaturami Mahometa i skończyła się wymiana argumentów. Powiedziano mi: „Zajmij się grą w piłkę”.

Teraz zawsze będzie już Pan kojarzony z tym, że jest pan wrogiem gejów.

– To smutne, że całe życie robię coś dobrze, jestem dobrym bramkarzem, a teraz mówi się tylko o jakiś dwóch linijkach z tekstu. Ludzie potrzebują sensacji na co dzień. Ja myślałem, że jak sprzedam 1000 egzemplarzy, to będzie sukces. A sprzedałem kilkanaście tysięcy. Zaproszono mnie do telewizyjnych show, takich na wzór Kuby Wojewódzkiego. Zrobili mi niezwykłą reklamę.

Wciąż zapomina pan, że mówi pewne to jako osoba publiczna, wzór zachowania, a więc zachęca pan w ten ludzi do prezentowania podobnych poglądów.

– Nie mam prawa? Ale ja nie chcę żeby homoseksualizm był w piłce nożnej.

To niby dlaczego?

– Nie chcę zaprowadzić mojego syna na trening, gdzie szkoleniowiec, który przecież ma być wzorem do naśladowania, prezentuje kobiece postawy. FIFA stoi więc przed wielkim problemem. Z jednej strony musi walczyć z homofobią, z drugiej nie promować homoseksualizmu. Zachowanie tej naturalności będzie dużym wyzwaniem.

Dlaczego trener gej panu przeszkadza, przecież jego orientacja seksualna to jego prywatna sprawa.

– Mam na myśli sposób zachowania, chcę by moje dzieci rozwijały się w naturalny sposób. Bóg stworzył mężczyznę i kobietę. Niech tak zostanie.

W swojej książce poparł Pan też Hells Angels, znany międzynarodowy gang motocyklowy.

– Napisałem, że podoba mi się ich solidarność, pewien kodeks honorowy. Ojciec mojej dziewczyny, Samanty, jest członkiem tego gangu, przebywa w więzieniu. Podoba mi się to, że w pozostali członkowie potrafią dbać o rodziny tych, którzy z różnych powodów idą do więzienia, przysyłają dzieciom prezenty na święta i tak dalej. Kolejna rozdmuchana historia. Zapewniam was, że ja tego nie chciałem. Ta cała awantura nie skończyła się dla mnie dobrze.

Co ma pan na myśli?

– Wpadłem w depresję. Nie mogłem spać i jeść. Korzystałem z pomocy psychologa, ale najbardziej pomogła mi moja dziewczyna Samanta, która bardzo dużo ze mną rozmawiała. To wszystko odbiło się też na mojej rodzinie. Moi chłopcy mieli problemy w szkole, też musieli korzystać z pomocy psychologa.

Jak pańska dziewczyna zareagowała na pańską przeprowadzkę do Polski?

– Przykro jej, bo przez 9 miesięcy była częścią tych moich „turbulencji”, była w centrum, a teraz przez kilka miesięcy nie będziemy razem, bo ona musi skończyć studia.

Skąd w ogóle pomysł, żeby przejść do Odry Wodzisław?

– Zadzwonił do mnie menedżer z Polski, zapytał czy chciałbym spróbować w Odrze Wodzisław. Później dzwonił jakiś facet, mówił do mnie ze śląskim akcentem, myślałem, że ktoś robi sobie jaja. No to też pożartowałem. Wyszło małe nieporozumienie, bo to był dyrektor sportowy Odry. Ale dogadaliśmy się bez problemu.

Zdaje pan sobie sprawę z tego, jak Polska piłka zmieniła sę przez te 11 lat, gdy pana nie było…

– Nie mam pojęcia.

Jak to nie ma pan pojęcia?

– Normalnie. Będąc w Danii nie oglądałem polskiej ligi. Nie znam zawodników, niewiele wiem na jej temat. Ale jakie to ma znaczenie? Jest piłka, są dwie bramki, trawa jest zielona. Wszędzie na świecie jest tak samo.

Ale wie pan, które miejsce zajmuje Odra w tabeli?

– Tak, wiem. Przemyślałem to wszystko. Wiem, że jeśli zawalę pierwszy mecz to ze mną pojadą jak nigdy wcześniej. Wyciągną mi wszystko. Ale zapewniam, że ja się nie załamuje, nawet lepiej bronię jak mam problemy osobiste. To często była moja motywacja – jeśli padnę to wszyscy po mnie „przejadą”. Dlatego nie dam im satysfakcji. Wchodzę na boisko i jestem najlepszy.

Jest pan więc przygotowany na to, że kibice będą pana obrażać tak jak na przykład Tomasza Hajto, który zabił starszą kobietę?

– Tak, jestem przygotowany. Po tym incydencie nie było miło. Wyzywano mnie regularnie. Moją rodzinę również. Duński Związek Piłki Nożnej nie zabrał jednak głosu w tej sprawie. Dlaczego? Dzień później w jednym meczu grał reprezentant RPA Sibusiso Zuma. Kibice wyzywali go od czarnuchów, rzucali banany. Dlaczego nikt tego nie potępił? Dlaczego pozwolono na rasizm? Zapewniam was, że Polska to nie jest żaden ciemnogród. Nie musimy być tacy skromni.

Gdy rozmawialiśmy 3,5 roku temu w Odense, mówił pan właśnie o tej przesadnej skromności Polaków. Pod tym względem Dania pana odmieniła? Ze skromnego chłopaka stał się pan pierwszoplanową postacią?

– Na zachodzie z naszą polską mentalności nic nie zdziałasz. Tam musisz być kawał skurczybyka, oddawać ze zdwojoną siłą, promować się. Jeśli będziesz potulnym skromnym chłopakiem z Polski, nic nie zdziałasz. Ja też taki byłem, ale z czasem nauczyłem się walczyć o swoje. Przełomem był chyba transfer z Viborga do Odense. Zobaczyłem jak reagują moi koledzy, nauczyłem się języka, co też miało znaczenie. Gdy zapytasz kogoś w Polsce co jest najważniejsze, wiele osób odpowie: „Bóg, ojczyzna, rodzina”. Tam prawie każdy powie: „Najważniejszy jestem ja”. „Ja” to słowo klucz. Zdarzało mi się zagrać super mecz, uratować drużynę a później słyszałem, że mój kolega z drużyny udziela wywiadu, w którym podkreśla tylko swoje zasługi. W Polsce powiedziano by, że to „woda sodowa”. A zachód jest wulgarny, liczy się forsa, korzyści. W pewnym momencie zaczynasz myśleć: „Dlaczego ja mam mówić o nich?”.

Przez 11 lat Dania podobała się panu i nagle przestała? Brzmi to dziwnie.

– Podobała mi się, ale po tej całej nagonce zobaczyłem Danię z innej strony. Teraz były protesty alterglobalistów, którzy byli bici pałami, którzy siedzieli po 9, 10 godzin na mrozie. To jest demokracja? To jest wolny kraj? Naprawdę nie było miło. Teraz jest w Danii głośna sprawa sądowa, którą Green Peace wytoczył milicji. Tak więc nie jest tak różowo, jak myślimy w Polsce.

Gdy wyjeżdżał pan wiele lat temu do Danii, miał być to tylko przystanek w karierze, ale został Pan tam na stałe. Nie rozpatruje pan tego w kategoriach życiowego błędu?

– Gdy wyjeżdżaliśmy do Danii, w Widzewie nie płacono na czas. Były już spore zaległości. Moja żona była w ciąży z drugim synem. Pojechałem na testy do Viborga, zagrałem dwa mecze, z miejsca chcieli podpisać kontrakt. Wyjeżdżaliśmy w poszukiwaniu nowego świata, spróbować nowego życia. To był dobry wybór. Może wyjechałbym dalej ale zabrakło szczęścia, zabrakło dobrego menedżera…

Będąc w Danii wypadł pan z jednak z głównego obiegu.

– Co ja mogę powiedzieć, przez ten czas jak mieszkałem w Danii Polacy grali z Danią 5 razy i nigdy nie wygrali. Duńskie kluby grają w Lidze Mistrzów, polskie nie. Duńskie kluby mają reprezentantów solidnych reprezentantów, Erika Djembę Djembę, Libora Sionko. Dlaczego Wisła Kraków, która ma problemy z bramkarzem nie kupi Roya Carrola, który grał w Manchesterze United? Powiem wam, dlatego, że Odense go już ściągnęło. Co ja miałem zrobić? Przecież jak jeździliśmy na zgrupowania do Hiszpanii, graliśmy z mistrzem Polski, Wisłą Kraków i wygrywaliśmy 5:2. No i co mogłem zrobić więcej? Dzwonić do telewizji i gazet? Bez przesady. Przyznaję, że było mi przykro, zwłaszcza w 2006 roku gdy Polska grała w Odense, kilometr od mojego domu.

Czyli szkoda było jednak wyjeżdżać z Danii?

– Nie, bo byłem już zmęczony. Waliłem głową w mur. Zawsze jak grasz w piłkę, to chcesz iść do przodu. Ja już wyżej nie mogłem pójść. Starałem się, grałem w pucharach, miałem nawet tytuł najlepszego bramkarza, ale nie dostawałem powołan do kadry. Moja kariera nie nabierała rozpędu. Moi koledzy grali w kadrze, a ja nie. Miałem poczucie, że coś jest nie tak…

Zamierza pan wydać swoją książkę w Polsce?

– Tak, prowadzę rozmowy w tej sprawie.

Comments (1)