Dziś uzupełniam archiwum. Jeden z ważniejszych tekstów jakie robiłem. Gdyby tylko ktoś ważny zechciał się z nim zapoznać… Jest to o zmianach w niemieckiej piłce, o tym jak nasi sąsiedzi przystosowali się do współczesnego futbolu i skąd nagle ich liga zrobiła taki skok jakościowy. Tekst powstał prawie 20 miesięcy temu, ale nic się nie zmieniło, poza ludźmi w PZPN. Odeszli jedni, przyszli drudzy, tacy sami, tylko młodsi. Nadziei jak nie było tak nie ma. Poprawił się jedynie PR. A więc to, że Zibi Boniek zrobi sobie zdjęcia z Mourinho i lemingi uważają, że dzięki temu polska piłka poszła do przodu. Ja mam zdjęcie ze Zbigniewem Religą, ale nie wziąłbym się za przeprowadzenie operacji przeszczepu serca.
Tekst ma 3 fazy. 1 to krótko o obecnej reprezentacji, o tym, że gra szybko. Tylko skąd się to wzięło? 2. A zmniejszeniu średniej wieku, dostosowaniu się do nowych realiów. Tylko skąd brać dobrych młodych piłkarzy? 3. O rewolucji w szkoleniu, o tym jak przeprowadzono zmiany, co wniosły.
Schneller, schneller czyli Niemcy chcą długiego życia na szczycie
Szybki, szybszy, najszybszy, reprezentacja Niemiec. Tak ma wyglądać stopniowanie według Joachima Löwa. Szybkość. Niemiecki selekcjoner ma obsesję na punkcie tego słowa. Wszystko kręci się wokół niej. Od lat niemieccy futbolowi inżynierowie na czele z Löwem, pracują nad
udoskonaleniem piłki nożnej, doprowadzeniem gry do perfekcji, stworzeniem Naddrużyny. Apogeum może nastąpić już za rok, 22 czerwca w Kijowie. Löw mówi, że jego celem jest zwycięstwo tego dnia z Hiszpanią w finale EURO 2012.
Jeśli polscy piłkarze zostawią za dużo przestrzeni – Niemcy to wykorzystają. Jeśli ktoś powiedział w prasie, że obawia się rywala – oni już to wiedzą. Jeśli ktoś ma ma właśnie podpisać nowy kontrakt – zastanawiają się czy wpłynie to na niego pozytywnie czy negatywnie. I nie zawahają się tego użyć. Wiedzą o nas więcej niż może się nam wydawać. Wszystko jest rozpracowane. Za polską kadrę odpowiedzialne są cztery osoby, dwie mówiące po polsku.
Profesor doktor Jürgen Buschmann w środę dostarczył Joachimowi Löwowi materiał do przemyśleń. Wszystko co trzeba wiedzieć przed meczem z Polską. Teraz to mecz towarzyski, więc zaledwie kilka stron. Nie tak jak w 2008 roku, gdy Löw miał na 50 stronach wszystko czego potrzebował.
Co w tym niezwykłego, przecież każdy rozpracowuje rywala? Różnica polega na skali przedsięwzięcia. W naszej kadrze cała praca spoczywa na głowie Huberta Małowiejskiego. U Niemców mamy do czynienia z działaniem na skalę przemysłową, z dotarciem do najgłębszego zakamarka. Wszystko jest obliczone co do centymetra. Jeśli któryś z obrońców rywala spóźnia się o sekundę z reakcją, oni to wyłapią, bo mają do tego program. Jeśli któryś nie utrzymuje optymalnej
odległości ośmiu metrów od drugiego zawodnika w obronie, zaatakują jego stroną.
Zatrudnienie Buschmanna i kilkudziesięciu jego studentów było kolejnym krokiem rewolucji, która ma miejsce w niemieckiej piłce.
– Zadzwonili do mnie o 1 w nocy z pytaniem czy chce współpracować, następnego dnia byliśmy dogadani – opowiada ,,PS” profesor, z którym spotkaliśmy się w Bonn. Zaraz po nocnym telefonie 100 studentów Wyższej Szkoły Sportowej, największego tego typu uniwersytetu na świecie, dostało laptopy i niezbędny sprzęt. Oglądają wszystko co się da, z całego świata. Analizują i wnioski przekazują kadrze. Znany przykład miał miejsce w 2006 roku, gdy podczas mistrzostw świata Niemcy grali ze Szwecją i rzut karny wykonywał Henrik Larsson.
– Trudno było go rozgryźć. Jest znakomity technicznie, ma mocne nerwy. Czeka na to co zrobi bramkarz i reaguje. Dlatego Lehmann do końca stał nieruchomo. Nie mógł wykonać żadnego gestu zdradzającego swoje zamiary. Larsson przestrzelił – dodaje Buschmann.
– Nauka jest ważna, przy podobnym poziomie daje kilka procent różnicy. Ale zdajemy sobie sprawę, że w piłce nożnej, w przeciwieństwie do wielu sportów, nie jest najważniejsza. Gdyby tak było, reprezentacja NRD byłaby najlepsza w historii piłki nożnej – mówi Buschmann.
Wykorzystanie nauki w grze reprezentacji to przykład na to jak nowocześni są dziś Niemcy.
– Dziś jesteśmy pod tym względem pierwsi w Europie – przekonuje profesor.
Rozpracowanie rywala na masową skalę, to jeden z pomysłów. Najważniejsza jest gra własna.
Niemcy wierzą, że obecna drużyna jest tą, która może przejść do historii. Drużyną, która łączy piękno gry ze wszystkimi dotychczasowymi cechami niemieckiego futbolu – zaciętością, twardością, walką do końca. Ale bez mistrzostwa świata czy Europy nie sposób zestawić jej z największymi historycznymi ekipami.
Pierwszą wielką niemiecką drużyną, jest ta z 1954 roku. To zespół który odbudował naród i wyciągnął z powojennej izolacji. Cud w Bernie to nie tylko wygrany 3:2 finał mistrzostw świata z Węgrami. – Ten mecz spowodował odrodzenie narodu. Ludzie mówili: ,,Znowu mamy powód, by w
siebie wierzyć”. Wygrana reprezentacji spowodowała wielki boom ekonomiczny, to dzięki piłce do przodu ruszyła niemiecka gospodarka – opowiada Gregor Derichs, dziennikarz agencji DAPD.
Punktem odniesienia dla niemieckich kibiców jest jednak drużyna z 1972 roku. Ówcześni mistrzowie Europy grali futbol przyszłości, szybki, ofensywny, piękny. Idealny. Od tego czasu nigdy nie udało się stworzyć podobnego zespołu, choć Niemcy zdobywali jeszcze dwukrotnie mistrzostwo świata i tyle samo raz mistrzostwo Europy..
Drużyna Joachima Löwa ma wszelkie dane ku temu, by nawiązać do tej ekipy. Kadra naszych zachodnich sąsiadów pędzi z prędkością niemieckiego pociągu ICE trzeciej generacji, a przecież w jeszcze kilka lat temu rewolucja wisiała na włosku.
– Media na początku nie przyjęły nas optymistycznie. Potem po porażce z Włochami (1:4 w marcu 2006 – mw) ludzie chcieli mojej krwi. DFB szykowała się do zmiany na stanowisku. Uratowała mnie wygrana ze Stanami Zjednoczonymi (4:1 trzy tygodnie później). Nie chcieli rewolucji, chcieli konserwatywnego podejścia – przypominał Jürgen Klinsmann, ojciec rewolucji, w tekście napisanym dla BBC.
Zmiany była niewygodne dla wielu osób. Klinsmann przyniósł ze sobą cały sztab, wydział prasowy, dyrektora kadry, specjalistów od przygotowania fizycznego z USA (Mark Verstegen i Shad Forsythe z grupy Athletes Performance). Był zakochany w idei amerykańskiego sportu. Zresztą wiele pomysłów zaczerpnął z rozmów z legendarnym trenerem koszykówki Philem Jacksonem.
Najważniejszym człowiekiem w jego sztabie był Joachim Löw. Obecny selekcjoner został w 2005 roku właśnie zwolniony z Austrii Wiedeń i był wolny. Klinsmann cenił Löwa za niezwykłą umiejętność wdrażania skomplikowanych schematów taktycznych w życie.Zebrał więc zupełnie nową grupę ludzi myślących w podobny sposób. Ludzi niezależnych od związku, ale działających za jego przyzwoleniem.
Przełom nastąpił w 2006 roku, po meczu z Polską w Dortmundzie. Znakomity styl Niemców, ale też niezwykła dramaturgia spotkania pozwoliły uwierzyć niemieckim kibicom, że droga wyznaczona przez Klinsmanna jest słuszna.
– Wtedy cały naród docenił nas i powiedział: ,,Oto jest nasz drużyna, oto sposób w jaki chcemy grać” – opisywał Klinsi. – Przeforsowaliśmy futbol ofensywny, który polega na tym, żeby grać po ziemi, wychodzić z głębi pola do ataku tak szybko jak to możliwe.
W 2006 roku wychodziło to tylko nieźle, choć mecz ze Szwecją był sygnałem, że można grać pięknie. Cztery lata później, w RPA, widzieliśmy efekty, dla wielu fanów szokujące. Najlepiej
w meczach z Argentyną (4:0) i Anglią (4:1), gdy błyskawiczny atak Niemców rozrywał linie defensywne rywali. Niemcy w ciągu kilku sekund potrafili serią podań przenieść grę spod swojej bramki na drugą stronę boiska. Zupełnie niegroźnie wyglądająca sytuacja mogła skończyć się bramką. Bo jak mówi profesor Buschmann: „Sytuacja bramkowa jest wtedy, kiedy masz piłkę przy nodze”. Niemcy we wspomnianych meczach udowadniali tę karkołomną teorię.
Wszystko wynika z szybkości.
– Najważniejsza w nowoczesnej piłce jest szybkość – mówi Löw.
Błyskawiczne oddawanie piłki i wychodzenie na pozycje, pomaga w poszukiwaniu przestrzeni, tak deficytowej w dzisiejszej grze.
Według statystyk niemiecki piłkarz w 2006 roku podczas ataku, przetrzymywał piłkę przeciętnie przez 2,5 sekundy. W niektórych meczach po EURO 2008 było to już tylko 1,4 sekundy. Podczas meczu z Rosją w Moskwie w 2009 było momentami 1,2 sekundy. Ideał Löwa to Barcelona. Jej piłkarze trzymają piłkę 0,1 sekundy krócej.
Gdy kadra narodowa poniosła klęskę dwa razy z rzędu, w 1998 i 2000 roku, średnia wieku w drużynie wynosiła między 28 a 30 lat. Klinsmann zszedł do 25, Joachim Low schodzi niżej. Średnia wieku kadry, która przyjechała do Gdańska wynosi nieco ponad 23 lata. Jeszcze w 1998 roku w drużynie nie było żadnego zawodnika poniżej 23 lat. Dziś jest ich 14.
Jest to podyktowane względami racjonalnymi. Młode organizmy szybciej się regenerują, co jest kluczowe podczas turnieju. Poza tym młodzi zawodnicy są głodni sukcesu, nie kalkulują, również w meczach towarzyskich. Löw korzysta z tego, że ma duży wybór i stawia warunek:
,,Albo grasz na maksimum, albo nie ma cię w drużynie”.
Ofensywne supertrio: Müller – Özil – Götze (który w perspektywie ma wskoczyć na lewą stronę w miejsce Podolskiego) to na pewno najmłodsza taka formacja wśród liczących się reprezentacji na świecie.
Umiejętność stworzenia odpowiedniego klimatu w drużynie i odwagi w podejmowaniu decyzji, stawianiu na młodych piłkarzy – to na pewno wielkie zasługi Löwa.
Ale ma ten system też swoje wady. W meczu z Hiszpanią w półfinale mistrzostw świata młodzi piłkarze nie byli w stanie unieść ciężaru odpowiedzialności.
– Okazaliśmy zbyt dużo respektu, za bardzo się cofnęliśmy – powiedział „PS” Piotr Trochowski. Za pomocą specjalnego programu komputerowego studenci Buschmanna wyliczyli gdzie powinni ustawić się niemieccy piłkarze w meczu z Hiszpanią. Niemcy nie wytrzymali psychicznie, zagrali o 7 metrów głębiej.
Rozczarowanie nie spowodowało jednak zwątpienia w sens rewolucji. Niemcy wciąż przyspieszają. Już teraz nie brakuje głosów, że niedawny mecz z Brazylią (3:2) był jednym z najlepszych w historii reprezentacji.
– W każdym meczu musimy grać jak najlepsze drużyny w Lidze Mistrzów – mówi Löw. To oznacza, że Polska nie może liczyć na jakieś specjalne przywileje z okazji spotkania.
Gdy dziś zachwycamy się drużyną niemiecką, trudno wyobrazić sobie, że ten wielki kryzys, który wstrząsnął Niemcami miał miejsce zaledwie 11 lat temu.
Rewolucja numer 1
Rudi Völler, który jako piłkarz zdobył mistrzostwo świata w 1990 roku, zaś jako trener wicemistrzostwo w 2002 mówi: – Proszę pamiętać, że gdy zaczynałem pracę w 2000 roku, miałem znacznie mniejszy wybór zawodników. Warunki, w których pracuje Löw, to prawdziwy raj.
I tu kryje się podstawa sukcesu. Bo rewolucja w niemieckiej piłce, to nie tylko zmiany taktyczne i przyspieszenie gry. Naddrużyna to tylko efekt końcowy. Najważniejsze są zmiany w szkoleniu młodzieży. Mają one zapewnić Niemcom dominację w światowym futbolu na lata.
– My Niemcy, zawsze wiedzieliśmy jak szkolić młodzież, ale nie było w tym systematyczności. Nie było takiej potrzeby, bo mieliśmy piłkarzy. Ale inne kraje poszły do przodu, my nie, i przyszło wielkie rozczarowanie. To, co robią dziś kluby wspólnie z DFB, to fantastyczna sprawa, może nam zapewnić dobre życie na długo – mówi Pierre Littbarski, 73-krotny reprezentant Niemiec.
Czas wielkich zmian rozpoczął się w 2000 roku. Niemcy wprowadzili w życie plany, które były przygotowane przez Bertiego Vogtsa. Zresztą tego samego, który później namówił, wg. Bilda, szefów związku na zatrudnienie Klinsmanna na stanowisku selekcjonera.
Ulf Schott, szef wydziału szkolenia młodzieży w DFB: – Wcześniej było wiele znakomitych pomysłów, ale nie było ciśnienia, żeby je wprowadzić. Rewolucyjne zmiany wymagają historycznych momentów. Dla nas takim stał się kryzys pierwszej reprezentacji podczas mistrzostw świata w 1998 i mistrzostw Europy w 2000 roku, gdy w kiepskim stylu odpadliśmy w fazie grupowej. Ciśnienie społeczne było tak duże, że gdy podniesiono sprawę wielkich zmian, nikt nie odważył się zaprotestować.
Dziś na terenie Niemiec działa 366 centrów szkolenia młodzieży. W zasięgu każdego z nich znajduje się kilkadziesiąt klubów. Uzdolnieni juniorzy trenują na co dzień w klubach, ale znajdują się pod stałą obserwacją trenerów z centrów młodzieżowych. Najzdolniejsi przyjeżdżają raz w tygodniu na trening specjalistyczny.
– Najlepsi grają z najlepszymi, kształcą się indywidualnie. Poza tym są pod obserwacją trenerów z najlepszych klubów – mówi Schott.
Poza tym w idei centrów współpracujących ściśle z profesjonalnymi klubami, kryje się jedna z najważniejszych rzeczy w całym programie. Stworzony przez Niemców system ma to do siebie, że przez sito selekcji profesjonalnych klubów nie prześlizgnie się żaden uzdolniony chłopiec.
Jeśli w Niemczech jest zdolny piłkarz, zostanie wyłowiony.
Niedopuszczalne są więc sytuacje, gdy ktoś nie zauważy piłkarza o potencjale przykładowo Ireneusza Jelenia, Sławomira Peszki czy Adriana Mierzejewskiego. W Polsce ci zawodnicy musieli czekać na skok jakościowy do 23. roku życia, albo dłużej. 23-letni zawodnik jest podstawowym graczem kadry narodowej. Na wszelki wypadek centra młodzieżowe wyławiają zawodników do 18 roku życia.
– Są piłkarze tacy jak Thomas Müller, którzy już w wieku 10 lat są znani w całych Niemczech. Ale jest też Andreas Schürrle, który początkowo nie dostał się do Akademii Młodzieżowej. Dopiero z czasem był na tyle dobry, że trafił do centrum i stamtąd został wyłowiony – mówi Schott.
Oczywiście nie jest tak, że całe Niemcy żyją ideą centrów.
Manfred Dubski, trener młodzieży w Schalke 04 Gelsenkirchen, odkrywca talentu Sebastiana Bönischa, docenia starania związku choć przypomina, że najważniejsza jest dobra praca w klubach. – Neuer, Howedes, Özil, Draxler… ci wszyscy zawodnicy byliby u nas bez względu na program związku. Na pewno trzeba przyznać ze DFB wykonuje dobrą pracę, ale też nie można powiedzieć, że to dzięki nim odkryliśmy tych zawodników – mówi w rozmowie z ,,PS”.
Sami zawodnicy często podkreślają, że programowi DFB zawdzięczają wiele. Również wspomniany Özil. Chodzi tu nie tylko o centra, ale o kolejną zmianę, jaką jest obowiązek posiadania akademii piłkarskiej przez każdy profesjonalny klub.
W Polsce akademii jest ledwie kilka, w Niemczech posiadają je nawet niektóre trzecioligowe kluby. Młodzi piłkarze mieszkają zazwyczaj u rodzin współpracujących z klubem. Przykładowo młodzi piłkarze Bayeru Leverkusen mieszkają w promieniu 60 kilometrów od siedziby klubu. Codziennie
autokary klubowe przywożą ich na treningi i zajęcia szkolne, a po południu odwożą do domów. W sumie w klubie pracuje 23 trenerów, każda drużyna ma 3, 4 lekarzy, dwóch fizjoterapeutów, sześciu skautów, nauczyciel, psycholog, pedagog, dwóch specjalistów od strzyżenia trawy i dziesięciu kierowców busów.
Ulf Schott: – Początkowo nie wszystkie kluby chciały inwestować w Akademie. Mówili, że to zbyt drogie rozwiązanie. Minęło 10 lat i już wiadomo, że dzięki inwestycji kluby dziś sporo oszczędzają na sprowadzaniu zawodników. Dziś nie znajdzie pan nikogo, kto powie, że to był zły pomysł.
To właśnie ten system dał Niemcom wysyp talentów.
Kto pamięta o kryzysie
Jurgen Klinsmann opowiada: – Jest niesamowite, jak niemiecki futbol poradził sobie z kryzysem 2000 roku. Współpraca między drużynami a DFB była doskonała.
Słowo ,,rewolucja” kojarzy się z jakimś nieprzemyślanym zrywem. który przynosi tak samo wiele szkody jak pożytku. W przypadku Niemców, wszystko jest perfekcyjnie zorganizowane i połączone. Od zmiany systemu gry, przez zatrudnienie specjalistów od motoryki i przygotowania fizycznego z USA, laboratoria futbolowe profesora Buschmanna aż do systemu szkolenia młodzieży.
Zanim jednak zastanowimy się, czy to wszystko byłoby możliwe w Polsce, warto pamiętać, że w Niemczech stało się tylko dzięki odważnym decyzjom kierownictwa DFB. My mamy PZPN.