Kazimierz Górski w swojej autobiografii pisał, że ojciec uczył go zawsze, aby robić dobrą minę do złej gry. Choć Smuda, mimo porad Michała Listkiewicza autobiografii nie przeczytał, to jednak tę lekcję ma opanowaną do perfekcji. Nie ma więc do siebie żalu ani pretensji. Wszystko zrobił dobrze. Mam jednak wrażenie, że nie jest to jedynie kwestia Smudy. Na przykład Tomasz Łapiński wzywa, za prezesem Latą, żeby trenerem był Jacek Zieliński, dotychczasowy asystent, który będzie kontynuował dzieło selekcjonera.
Bardzo lubię Jacka Zielińskiego jako człowieka (choć aż tak dobrze go nie znam, ale na ile go poznałem, to go lubię). Jednak mówienie o jakimś dziele to kompletne nieporozumienie. Niektórzy wciąż nie mogą pojąć, że zajęcie ostatniego miejsca w najłatwiejszej grupie w historii mistrzostw Europy, w dodatku w najważniejszym turnieju w historii kraju, to jest klęska. To nie jest żadne dzieło. To nie obraz Matejki, tylko bohomaz Jasia z podstawówki. Nie ma sensu kontynuował bohomaza, co nie znaczy, że należy używać innych farb.
Jakie jest więc to dzieło Smudy – 12 czy 13 zawodników gotowych do gry (z reszty nie korzystał), z czego 5 kupionych z krajów zachodnich.
Na czym niby miałaby polegać kontynuacja tego dzieła? Na kupowaniu czy tam naturalizowaniu, jak kto chce, kolejnych zawodników? Czy doczekamy się w końcu Włocha na środku obrony i Brazylijczyka za napastnikiem? A może zamiast Łukasza Piszczka?
Nie ma czegoś takiego jak dzieło Smudy. Jest chaos i przypadek.
Ktoś powie, że wyżywam się na nim, że należy mu się szacunek i tak dalej.
Nie zgadzam się z tym, że się wyżywam, nie zamierzam wrzucać go do Wisły, oplutego z obciętą ręką. Po prostu stwierdzam fakty takimi jakimi je widzę. Zaś po tym co stało się na konferencji prasowej po mecz z Czechami, nie mówmy o szacunku.
Smuda rzucił wtedy do dziennikarzy: „Ciągle słyszałem od dziennikarzy – Grosicki, Grosicki, Grosicki. Teraz sami powiedzcie, czy pomógł”
To niegodne zajmowanego stanowiska. Rzucanie dziennikarzom na żer piłkarza, po to by się wybielić. To sytuacja, która pokazuje jasno – Smuda nie był przygotowany mentalnie do tego, by być selekcjonerem.
Selekcjoner, trener, zawsze jest po stronie piłkarzy. Przypomnę sytuację Nobby’ego Stilesa z Mistrzostw Świata w 1966 roku. Pod koniec meczu grupowego z Francją Stiles brutalnie sfaulował Jacquesa Simona. Sam doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Jak mówił, po prostu za późno się zorientował i nie zdążył zabrać nogi. Prasa Stilesa zjadła, zażądała wykluczenia z drużyny, podobnie szefowie związku (FA), stał się obiektem nagonki rzadko spotykanej w futbolu, a późniejszy tymczasowy selekcjoner, Joe Mercer, nazwał ten faul hańbą dla angielskiego futbolu.
Przed kolejnym meczem z Argentyną Ramsey czytał zadania dla piłkarzy.
– Piłkarzem, który robi im grę, jest Ermindo Onega. Czy uważacie, że powinniśmy go wykluczyć? – zapytał piłkarzy.
– Tak – odpowiedzieli zgodnie.
– Kto powinien to zrobić? – zapytał Ramsey.
– Nobby – wyskoczył przed szereg Ray Wilson.
Ramsey dokładnie na to czekał. Nie dał zjeść swojego piłkarza, sprzeciwił się wszystkim, a potem rozstrzygnął sprawę w sposób prosty, ale mistrzowski. Aby legenda zakończyła się szczęśliwie, dodam, że Stiles z Argentyną był najlepszy na boisku. Do historii przeszedł jako bohater narodowy, a jego autobiografię kupiłem w antykwariacie w Łodzi za 10 złotych. Fart!
Smuda swojego zawodnika rzucił na żer, dlatego nie zasłużył na minimum szacunku. Dodatkowo zrobił to w kiepskim stylu. Zachował się poniżej zajmowanego stanowiska. Tak jak Błaszczykowski zachował się niegodnie statusu kapitana, bo zamiast zająć się tłumaczenie z porażki zaczął coś gadać o jakiś biletach, których nie dostał dla rodziny. To pewnie kwestia niewielkiego doświadczenia, można mu wybaczyć… ale Smudzie? Nieistotne. Już go chyba nie ma, niech odpocznie chwilę i udowodni w klubie swoją wartość. Może jest po prostu dobrym trenerem klubowym? Może wyciągnie z tego wszystkiego wnioski i zostanie lepszym szkoleniowcem niż był.
A kadrze jest dobry czas na zmiany w kadrze. Słyszałem już kilka głosów, że na EURO 2012 pojechała optymalna kadra i Smuda nie popełnił błędów w doborze kadry. Swoje zdanie już prezentowałem. Zabrakło mi i lewego obrońcy, choćby przekwalifikowanego Celebana, Sławka Peszki, Artura Boruca, choć odstawienie tego ostatniego rozumiem. Brakowało mi też Piecha lub Frankowskiego. Skoro był Brożek to równie dobrze mógł być pachołek treningowy, a jednak Piech i 38-letni Frankowski to coś więcej niż pachołek treningowy. To są piłkarze. Prawdziwi. Ale to jest tylko opinia. To co było jest nieistotne. Trzeba się zastanowić jaką drogę teraz obrać. Kogo zostawić, kogo odstawić, kogo dowołać. Jak powinna wyglądać kadra 2014. Dlaczego nie wyszło nam podczas EURO 2012. Kto może podczas tych dwóch lat wskoczyć na stałe do kadry?
Z góry zakładam, że szanse na awans do mundialu mamy małe, choćby dlatego że Grzesiu i Franiu spieprzyli kalendarz rozgrywek. Oczywiście możemy wyznawać zasadę, że kalendarz to sprawa drugorzędna, ale jeśli cztery z pięciu ostatnich meczów grasz na wyjeździe, w tym dwa ostatnie z najtrudniejszymi rywalami, to znaczy że ktoś dał ciała. Franiu podrzucił następcy świnię. Chcę wierzyć, że to przypadek i brak doświadczenia.
W każdym razie podczas tych eliminacji spodziewam się przełomu z kilkoma piłkarzami:
– Rafał Wolski zostanie nowym rozgrywającym i będzie nim przez najbliższe 8-10 lat. To piłkarz, który już dziś miał papiery by zagrać w EURO 2012, jestem zawiedziony, że nie dostał szansy. Na pewno mógł w każdej chwili zastąpić Ludovica Obraniaka, który podczas tego turnieju był jednym z największych rozczarowań. Mógł za niego wejść choćby raz czy dwa na 15-20 minut. Bez straty dla drużyny. Oczywiście Obraniak to piłkarz przyzwoity, ale w najważniejszej próbie zawiódł. Zaś Wolski to zawodnik znakomity technicznie, który strzela bramki w ważnych momentach, jest najzdolniejszym piłkarzem, jaki pojawił się na polskich boiskach od dawien dawna. Brakuje mu szybkości (nie w sensie biegania, ale w sensie przyspieszania gry) i długiego przerzutu, takiego jaki ma na przykład Wesley Sneijder. Liczę, że to naprawi.
– Do formy wróci Adrian Mierzejewski, kolejny świetny piłkarz, według Grosickiego (wywiad na weszlo.com) był w znakomitej formie, ale Smuda tego nie zauważył. A przecież mówimy o piłkarzu, który jako jeden z niewielu naszych pomocników rozumie nowoczesny szybki futbol na jeden kontakt.
– Michał Żyro zostanie skrzydłowym klasy międzynarodowej. To dziś zawodnik ze świetną przyszłością, ale ostatnio słabiej mu szło. Ma technikę, ciąg na bramkę, znajduje się w sytuacjach, gra dobrze kombinacyjnie. Cóż, obym się nie przeliczył, nie takie talenty już gasły.
– Sebastian Boenisch zacznie regularnie grać i znowu będziemy mieli lewego obrońcę na poziomie europejskim.
– Znajdzie się dobry środkowy obrońca. Może będzie to Marcin Kamiński, kto wie. Najbardziej żałuję zmarnowanej kariery Sebastiana Madery i tego, że nie wybił się Jarosław Fojut. Może jeszcze wróci do formy Maciej Sadlok, który jest jednym z najbardziej samozmarnowanych talentów w polskiej piłce w ostatnich latach…
– Postęp dzięki regularnej grze w klubie zrobi Wojciech Szczęsny i stanie się zawodnikiem porównywalnej klasy z Arturem Borucem. Na razie wciąż nim nie jest, ale ma zadatki by być polskim bramkarzem wszech czasów.
– Regularnie zacznie grać Artur Sobiech, strzelać i asystować jak w lidze polskiej i stanie się wartościowym zmiennikiem Roberta Lewandowskiego.
– Konkurencję zrobi mu Maciej Jankowski, który będzie w stanie w naszej topornej destrukcyjnej lidze strzelić 15-18 bramek w sezonie.
– Do roboty weźmie się Sławomir Peszko, który moim zdaniem dwa lata temu był skrzydłowym porównywalnym jakością do Kuby Błaszczykowskiego. I wciąż może być.
– Nowy selekcjoner odkryje kogoś o kim nie mam pojęcia, tak jak kiedyś Górski odkrył dla pierwszej kadry Żmudę i Szarmacha (wiem, powtarzam się).
Rację mają co, którzy mówią, że ta drużyna nie jest skończona. Pewnie, że nie jest, bo większość tych piłkarzy nadaje się do gry. Ale nie mówmy, że ktoś ma kontynuować jakieś „dzieło”, bo to w ogóle niesmaczne.