Archive for Lipiec, 2011

Skorża, Waco, Texas

Nie ma przypadku w tym, że Maciej Skorża zamknął treningi dla publiczności i mediów. Możecie doszukiwać się w tym jakiegoś podtekstu, jakiejś próby ukrycia tajnej strategii, która wstrząśnie Polską, ale wyjaśnienie jest znacznie prostsze. Jest to zwykły trick psychologiczny, który stosuje wielu trenerów. Skorża ma poważniejsze powody niż inni, by takie tricki stosować.

Aby zjednoczyć grupę trenerzy często stosują taktykę tzw. „wspólnego wroga”. Chodzi o to, żeby grupa skoncentrowała się na wspólnym celu. Jest to stara sprawdzona strategia, którą wykorzystuje się w sektach.
W piłce nożnej stosuje się to od dawna. NIe tylko w piłce, również w wielu zakładach pracy, pewnie wielu z was się z tym spotkało w życiu.
W swojej książce „Team Building – Road to success” trener wszechczasów Rinus Michels wspomina takie przypadki. On sam swoją drużynę mistrzów Europy z 1988 roku zjednoczył przeciw członkom związku piłkarskiego KNVB. Często jednoczy się ją przeciw mediom. Michels przypomina przypadek z 1974 roku, gdy piłkarze wrzucili do wody dziennikarza, który ich zdaniem pisał o zespole zbyt krytycznie. Wspomina także o przypadku Włochów, którzy w 1982 roku bojkotowali media całkowicie.
Taki sam przypadek miał miejsce podczas ostatnich mistrzostw z reprezentacją Słowacji, gdy pilkarze Weissa po wygranej z Włochami odmówili komenarzy dla prasy. To jednak działanie na krótką metę, które do niczego dobrego nie prowadzi.
My mieliśmy taki przypadek podczas Mistrzostw Świata w 2006, wtedy Paweł Janas nastawił piłkarzy przeciwko dziennikarzom, to samo robił zresztą Jerzy Engel 4 lata wcześniej.
I nie jest to dla przeciętnego nawet socjotechnika problemem, bo przecież również niezależni umysłowo piłkarze zechcą raczej wykazać się innowacyjnością i pomysłowością niż zignorują grupę. Dzięki temu mogą zyskać na znaczeniu.
W przypadku polskich drużyn za każdym razem przynosiło to skutek odwrotny od zamierzonego. Psuła się atmosfera, tabloidy szły na ostro. W 2006 roku sam pracowałem w Fakcie i obserwowałem tę wojenkę z bliska (właściwie byłem jej uczestnikiem). Jestem przekonany, że artykuł o tym, że „Całe Chrzanowie wstydzą się Jacka Krzyżówka” nie pomógł sympatycznemu piłkarzowi w koncentracji, zresztą na konferencji sam Jacek w odpowiedzi na moje pytania stwierdził, że jesteśmy niemieckim koncernem, więc krytykujemy Polskę przed meczem z Niemcami.

Pamiętam, że gdy graliśmy w klasie C w grupie warszawskiej, nasz trener Leon Piskorski doskonale umiał wykorzystać wspólnego wroga, którym był zespół „Rządzy Załubice” czy niezidentyfikowany dziennikarz „Zycia Warszawy”, który miał stawiać prowokacyjne pytania. Po latach wszyscy się z tego śmiali, ale wtedy przynosiło to pożądany skutek. Przynajmniej w momencie wyjścia na boisko.
Niedawno na jednym z portali społecznościowych wszedłem w dyskusję z kibicami jednego z polskich zespołów ligowych. Okazuje się, że w chwili wspólnego zagrożenia ludzie zupełnie inteligentni są w stanie wejść w układ z kimś kogo nie podejrzewalibyście o przeprowadzanie jakiejkolwiek analizy. A wszystko po to, aby pokonać wspólnego wroga.
Sekciarskie poczucie izolacji działa, działało i zawsze będzie działać.
Dziś tę samą taktykę stosuje Maciej Skorża. On ma większe powody niż inni by utwierdzić piłkarzy w poczuciu, że znajdują się w oblężonej twierdzy.
Od czasu incydentu z Jakubem Rzeźniczakiem, gdy Skorża „zapomniał” zabrać głosu i jednoznacznie potępić bandytę, który zaatakował piłkarza, ma on z pewnością problem z utrzymaniem dyscypliny. Wyszło wtedy na jaw, że trener nie krytykuje chuliganów a oni nie ruszają jego, a więc że Skorża nie jest trenerem, jedynie wykonuje zawód trenera. Po tym co się stało, Skorża raczej nie zyskał w oczach zawodników, pewnie jeszcze długo nie będzie miał u nich szacunku. Zawodnicy doskonale wiedzą, że profesjonalny trener w profesjonalnym klubie jednoznacznie odciąłby się od chuliganów. Skorża sprawiał wrażenie, jakby odciął się od zawodnika.
Dlatego dziś musi robić wiele by odsunąć uwagę piłkarzy od tego zdarzenia i różnych innych przejawów swojej niekompetencji (np. szukania kozłów ofiarnych i wyrzucania zawodników do rezerw). Musi wytworzyć poczucie izolacji, niczym Dawid Koresh na farmie w Waco w Teksasie.
Nam z kolei nigdy nie wolno o incydencie z Rzeżniczakiem zapomnieć.

PS. Efekty akcji „walka z prasą” są takie, jak w wywiadzie na oficjalnej stronie internetowej klubu z Michałem Kucharczykiem. Młody napastnik wypowiada się na temat portalu „popularno-bulwarowego”:

„Na jednym z portali prześmiewczych pojawił się duży artykuł opisujący moją osobę. Nie warto jednak tego komentować, bo wszyscy wiedzą, jakiego typu jest ten serwis. Osoby, które piszą na tej stronie w ogóle nie powinny się pokazywać w świetle dziennym, bo mogłyby źle skończyć (śmiech)”

Zadziwiające jest, że na oficjalnej stronie klubu, chcącego uchodzić za poważny, pojawiają się groźby karalne pod adresem dziennikarzy. Nie świadczy to dobrze, ani o dziennikarzu ani o prowadzącym serwis, ani o rzeczniku prasowym, który do tej pory nie zdjął wpisu ze strony.
W rozmowie telefonicznej z portalem zawodnik tłumaczy, że był to tylko żart, zresztą „on zaznaczył w nawiasie (śmiech)”.
Na wspomnianym portalu pozwoliłem sobie podać kilka przykładów podobnych żartów:
„1. Na ulicy: Gówniarzu, oddaj telefon komórkowy i pieniądze, bo dostaniesz wpier… (śmiech). 2. Telefon: Porwaliśmy pańskiego syna, jeśli nie zapłaci pan miliona złotych, to go zabijemy (śmiech). 3. Panie senatorze, jeśli nie zapłaci pan okupu, to mamy zaprzyjaźnionego dziennikarza, który opublikuje te nagrania (śmiech).”
Nie macie wrażenia, że to nakłanianie do pobicia dziennikarzy? (śmiech)

7 Komentarzy