Archive for Robert Warzycha

Robert Warzycha

Zawsze interesuje mnie MLS – generalnie sprawa soccera (błędna nazwa footballu używana w Stanach Zjednoczonych) jest fascynująca. Czy będą kiedyś mieli najlepszą ligę świata czy jednak piłką to gra europejska? Zobaczymy, tym tematem niedługo się zajmę, a to krótki wywiad, który robiłem telefonicznie – z Robertem warzychą. Zaraz po tym jak Columbus zdobył tytuł mistrza i było już wiadomo, że Sigi Schmid odejdzie do nowego zespołu Seattle Sounders a nasz były reprezentant zajmie jego miejsce.

Oto tekst.

Rozmowa z Robertem Warzychą, asystentem trenera w Columbus Crew, który w niedzielę został mistrzem Stanów Zjednoczonych.

Crew mistrzem USA – chyba spokojnie można powiedzieć, że to wielka sensacja?
ROBERT WARZYCHA:
– Zdecydowanie. Przecież w ostatnich latach nie graliśmy nawet w fazie play-off. Dlatego nikt nie brał nas na poważnie. Na początku mieliśmy być chłopcami do bicia. Później, nawet gdy wygraliśmy sezon zasadniczy, dla wszystkich było oczywiste, że prędzej czy później dostaniemy zadyszki. Udało nam się utrzymać równą formę, kluczowi zawodnicy przetrwali bez kontuzji.
I mieliście super gwiazdę w składzie…
– Zgadza się, Guillermo Barrosa Schelotto. Fantastyczny zawodnik, do tego wielka osobowość i ogromny autorytet dla kolegów.
Mógł być dla Macieja Żurawskiego…
– Cóż, nie będę mówił że Maciek popełnił błąd, jego sprawa. Ale gdzie on w końcu wylądował? Powiem tak: Gdyby Maciek zdecydował by się grać w Columbus., na pewno by na tym nie stracił, przynajmniej pod względem sportowym.
Gdzie w takim razie umiejscowiłby pan ligę MLS, gdyby miał ją pan porównać do lig europejskich?
– Na pewno nie mamy szansy walczyć z czołowymi ligami, angielską, włoską, hiszpańską czy niemiecką. Nie poszukujmy się tam w piłkę gra się od ponad 100 lat, u nas liga ma 13 sezonów. To jest tradycja, której nie przeszkoczy się nawet najwymyślniejszymi zabiegami marketingowymi. Tu wszystko jest jeszcze w powijakach. Oczywicie, że rozwijamy się szybko, powstają nowe boiska treningowe, ośrodki, jednak niektóre drużyny nie mają nawet swoich stadionów. Myślę, że jest to przyzwoity poziom, może taki jak w Polsce.
Mecz finałowy stał na dosyć dobrym poziomie, zdecydowanie wyższym niż mecze Legii z Wisłą czy z Lechem…
– To subiektywne wrażenie. Myślę, że gdyby Columbus grało tak jak w tym sezonie, to w Polsce moglibyśmy powalczyć o mistrzostwo, ale równie dobrze moglibyśmy być poza pierwszą trójką. Oczywiście różnicę robią gwiazdy, zawodnicy, którzy zarabiają pieniądze dla polskich klubów niewyobrażalne. Taki Schelotto dostaje milion dolarów rocznie, Juan Pablo Angel ma 3,6 miliona a David Beckham nawet 10 milionów.
Właśnie, Beckham miał być wielką gwiazdą a był raczej niewypałem…
– Nie zgodzę się. Wszyscy w Stanach Zjednoczonych wiedzieli, że Beckham nie jest tym piłkarzem, którym był w Manchesterze United. Nikt nie oczekiwał po nim cudów. Chyba, że cudu marketingowego. I pod tym względem wyszło idealnie. Wszędzie gdzie przyjeżdżali piłkarze Los Angeles Galaxy, był pełen stadion. U nas nie dało się kupić biletów dokładnie na 6 miesięcy przed meczem. A jeśli chodzi o wyniki Galaxy, to rzeczywiście było rozczarowanie, ale to problem ich defensywy. Chcieli budować drużynę wokół Abela Xaviera i to okazało się błędem. Portugalczyk kompletnie zawiódł. Jeśli Galaxy poprawią defensywę, w przyszłym sezonie to będzie bardzo dobry zespół, który powalczy o tytuł. Wracając do Beckhama, to na pewno bardzo spopularyzował piłkę, od następnego sezonu do rozgrywek wchodzi zespół z Seattle, a od 2010 Filadelfia, a chciało jeszcze 7 innych miast. Tak więc jestem optymistą.
W latach 90-tych powstał tzw. plan 10-letni, Amerykanie mieli zostać w tym czasie mistrzem świata…
– Ale pan w to chyba nie uwierzył? To był pewnie tylko taki zabieg marketingowy. Każdy kto zna się na piłce wie, że to nierealne… Chyba, że tak jak Grecja została mistrzem Europy czyli przypadkowo. Ale to jedyna możliwość.
Zastanawiałem się czy w ogóle nadzór ze strony ligi jest dobrą rzeczą?
– MLS ustala pewne limity, jak Salary Cap (ograniczenie płac), resztę kluby organizują same. Kiedyś był tu wolny rynek finansowy dla klubów, my to nazywamy wolną amerykanką i wie pan jak się skończyło? Grały wielkie gwiazdy, Pele, Beckenbauer, Cruyff, ale wszyscy w Nowym Jorku. Nikt nie chciał grać w takich miastach jak Columbus. I teraaz byłoby tak samo. Takie zespoły jak nasz nie miałyby szans w staraciu z Nowym Jorkiem, Los Angeles czy Chicago, bo tam są znacznie większe pieniądze. Dlatego wtedy liga soccera padła i teraz organizatorzy nie chcą popełnić tego samego błędu.
Myśli pan, że po zdobyciu tytułu staniecie się bardzo popularni w Columbus?
– Już jesteśmy trochę popularni, ludzie nas rozpoznają, identyfikują się z nami. Kiedyś poszliśmy całą drużyną na mecz hokejowy Blue Jackets i większość kibiców, żeby zrobić nam niespodziankę, ubrała się w żółte koszulki Crew. Ale nie oszukujmy się, na pewno nie mamy szansy dorównać uniwersyteckiej drużynie futbolowej Ohio State. Tam na każdym meczu jest 110 tysięcy widzów, jeśli chce pan kupić bilet na sezon, w kolejce trzeba się ustawić z trzyletnim wyprzedzeniem. To dla nas nieosiągalna granica. Zresztą, czy w Polsce oglądacie futbol amerykański? Niekoniecznie, prawda? To są tacy dziwacy, którzy próbują wprowadzić do kraju coś zupełnie nowego i myślą, że ludzie nagle zaczną tym żyć. Tutaj my jesteśmy takimi dziwakami. Ludzie w Ameryce od pokoleń wychowywali się na baseballu, futbolu, koszykówce czy nawet hokeju. Tak więc spokojnie, nie podniecajmy się za bardzo.
Jest więc coś, czego Europejczycy, w tym Polacy, mogą nauczyć się od Amerykanów?
– Tak, myślę, że to jest podejście do ludzi. W Polsce za piłkarzem zawsze biegało się z batem, w Stanach Zjednoczonych raczej wyszukuje się najlepszych cech i stara się je podkreślić. Działamy na emocjach pozytywnych. Psychologia sportu w USA jest na dużo wyższym poziomie.
To może pan wróciłby do Polski wprowadzać amerykańskie metody? Klinsmann w Niemczech wprowadził i Niemcy dobrze na tym wyszli…
– Dla mnie nie ma miejsca w Polsce. Jest teraz pełno młodych i dobrych trenrów a ja swoją karierę związałem ze Stanami Zjednoczonymi. Na razie dobrze mi tutaj, w Columbus.
Rozmawiał Marek Wawrzynowski

Dodaj komentarz