Dziki lud z drewnianych chatek

Młody bramkarz Sebastian Małkowski przed chwilą był odkryciem, teraz jest winowajcą. Gadanie. Nie słyszałem protestów gdy go powoływano, choć był powód, bo dopiero co zagrał 10 meczów w lidze. Protesty pojawiły się po jednym błędzie. Jednym!
W 1973 pewien młody obrońca debiutował w meczu kadry z Duisburgiem. Prasa nazwała go wówczas nieruchawą szafą. Kazimierz Górski powołał go za parę miesięcy na oficjalny debiut z Irlandią a potem jeszcze 90 razy, zaś Władysław Żmuda wyrósł na jednego z najlepszych obrońców świata. Może Smuda widzi coś w Małkowskim. Nie wiem co, ale w końcu to „My, Naród” wybraliśmy go na selekcjonera, więc czasem możemy mu zaufać. Nie zawsze, ale czasem.
Właściwie nie chodzi o Małkowskiego, którego nie jestem jakimś specjalnym zwolennikiem (w moim rankingu bramkarzy nie złapał się nawet do poczekalni, tylko gdzieś na końcu końca), chodzi o zasadę. Dzisiaj zabijamy, jutro rehabilitujemy. Jak jakiś dziki lud mieszkający w drewnianych chatkach.
Gdy Polska wygrała z Wybrzeżem Kości Słoniowej, jeden z komentatorów telewizyjnych stwierdził że oto mamy gotową drużynę na EURO 2012. Nie był odosobniony. Głosy sceptyczne były bardzo nieliczne.
Dostało mi się wtedy od kilku kolegów za bardzo zdystansowane podejście do naszego „historycznego triumfu nad czołową drużyną Afryki”. „Jak on może ich krytykować po wygranym meczu, na który czekaliśmy tyle miesięcy, dlaczego taki tekst się w ogóle ukazał?” – powiedział znany redaktor na kierowniczym stanowisku. Były więc różne naciski i tak dalej. Życie.
Czasem po prostu myślę sobie, że jedyne co odróżnia nas od Turków i Greków to fakt, że nie rzucamy kamieniami w autobus kadry (dobre i to), poza tym poziom emocji jest podobny.
Teraz po meczach z Litwą i Grecją, już co najmniej dwóch znanych dziennikarzy telewizyjnym ogłosiło albo zaczęło przebąkiwać, że nadszedł czas na zmianę trenera. W tym jeden, którego Smuda traktuje (zresztą zupełnie niepotrzebnie) z buta.
Ruch Zwolnienia Smudy (RZS) zaczyna napierać. Czy powinniśmy go słuchać?
Czy mecz z Litwą przegrany na kartoflisku oznacza cokolwiek? Że boisko było takie samo dla obu drużyn? Ale co z tego? Litwini grali „długą”, a my konsekwentnie dołem, tak żeby weszło w krew. Wynik jest sprawą drugorzędną. Może jest to przeciętny zamysł, ale jest.
Sam nie wiem czy ten plan wypali, ale jest to jakiś plan, który Smuda realizuje od początku.
Ma być to gra małych pcheł, które wymieniają się piłką, posiadają, starają się dominować. Czy idzie to w dobrym kierunku, ciężko powiedzieć, bo nie mamy obrony, a to zaciemnia obraz. Kilka takich momentów na mecz jest, czasem wygląda to bardzo dobrze (np. USA) a czasem źle (Litwa na kartoflisku).
Nie widzę, żeby Smuda miał pomysł na tę obronę, ale na to jeszcze jest trochę czasu. Wspomniany Żmuda do kadry Górskiego wskoczył na 8 miesięcy przed turniejem, trochę wcześniej był Musiał, który zastąpić musiał kontuzjowanego Anczoka – wówczas jednego z najlepszych lewych obrońców na świecie.
Ktoś mówi, że Obraniak nie gra i Murawski nie ten sam, że Błaszczykowski tylko jest na ławce. Ale czy przy ustawieniu 4-4-2 coś by się w tej sprawie zmieniło? A może 4-1-4-1, albo 5-3-2, albo jakiegoś innego.
System nie ma tu nic do rzeczy. Według Smudy ma być to „mała Barcelona”. A więc niezbyt odkrywcze, bo dziś każdy tak chce. Ale z drugiej strony tak grają zespoły Smudy, o czym wszyscy przecież wiedzieliśmy.
Hubert Kostka, którego uważam za jeden z większych polskich autorytetów w dziedzinie piłki mówił od początku, że ten styl się nie przyjmie, bo to nie jest styl dopasowany do naszej natury i dyscypliny albo jakiejś „polskiej mentalności”. Ale nie słyszałem wielu podobnych głosów. Z drugiej strony na kontrze można postawić argument, że Hiszpanie też nie słyną z dyscypliny. A jednak da się…
Zarzuca się Smudzie, że nie powołuje najlepszego polskiego piłkarza Artura Boruca. Sam uważam, że Boruc w kadrze powinien grać, ale z drugiej strony staram się zrozumieć naszego Nikifora. Jeśli ktoś nazwał cię publicznie niekompetentnym głupkiem (tyle oznacza mniej więcej Dyzma), to powołując go stracisz resztki autorytetu. Smuda może sobie pozwolić na odpuszczenie Boruca, bo ma Szczęsnego, Fabiańskiego, Tytonia i wciąż Kuszczaka. Wszyscy wiedzą jak wytrzymać presję. Wątpliwe, żeby czterej zasłabli przed turniejem.
A Żewłakow? Szkoda go, ale czy jest lekiem na polską obronę? Wątpię. To, że zagrał dobrze w meczu o nic, nie oznacza że zagra tak samo gdy na przeciw dostanie solidnego „przecinaka” walczącego o stawkę. Eliminacje do ostatnich Mistrzostw Świata pokazały, że niekoniecznie.
W meczu z Grecją nasi rywali nie przeprowadzili więcej niż pięciu dobrych akcji. Nie twierdzę, że przywrócenie Żewłakowa to pomysł zły, ale „nieprzywrócenie go” przez Smudę to też nie powód do biadolenia. Może by grał dobrze, może nie, to tyle.
Podnosi się również argument, że Żewłakow zagrał świetnie i by się przydał, choćby w szatni, żeby przekazać doświadczenie, wiedzę i tak dalej.
Ciekaw jestem więc, dlaczego Joachim Loew nie powołał na ostatnie mistrzostwa świata Franza Beckenbauera. Przecież nie musiałby grać, przecież służyłby doświadczeniem, jak Żewłakow. Umówmy się – pierwsze, drugie i trzecie miejsce na świecie, do tego kilka pucharów mistrzów i jeden triumf w roli trenera na mundialu. A przecież tak jak i Żewłakow miałby być tylko w szatni i służyć doświadczeniem. Do tego Wolfgang Overath, który też ma trzy medale mistrzostw świata, więc wie jak sobie radzić z presją. Również służyłby doświadczeniem. Dwóch z takim doświadczeniem, to by dopiero było wielkie doświadczenie.
Argument o powołaniu Żewłakowa dla jego doświadczenia uważam za chybiony.
Na pewno pożegnano się z nim w sposób niegodny, prostacki, choć z drugiej strony jest to nasza polska specjalność – prymitywne pożegnania.
Pewnie, że pewne rzeczy wyszły po czasie – na przykład, to że Smuda bardziej przypomina Nikifora niż sądziliśmy, co widać było choćby po tym wsiowym, dożynkowym pożegnaniu.
Nie wiedzieliśmy jeszcze wielu rzeczy. Że na piłce się w ogóle nie zna, że taktycznie słaby, że nie ma nosa do piłkarzy, że słabo motywuje, że to, że tamto, w ogóle nie wiedzieliśmy, że jest beznadziejny.
Ale czy moja czy kogoś innego niewiedza na temat Smudy to problem mój i wspomnianego kogoś innego czy Smudy?
Na zasadniczą zmianę jest już chyba za późno, tym bardziej że nie ma gwarancji że będzie to zmiana sensowna. Skoro lud raz wybrał „złego” selekcjonera, to dlaczego teraz ma wybrać dobrego?
I kiedy ten nieszczęśnik zostanie stracony i powleczony ulicami Rzymu, obrzucony łajnem, opluty i wrzucony do Tybru? Po EURO 2012 czy jeszcze tydzień przed „zanim będzie za późno, bo to nie idzie w dobrym kierunku”?
Sam na początku mówiłem – Smuda może być ale wolałbym Skorżę. Gdzie jest dziś Skorża? Właśnie ruszyła maszyna zwalniająca go z Legii Warszawa. Po raz drugi. Pierwszy raz się obronił, teraz chmury są ciemniejsze.
Dopiero co oczywiste było, również dla wielu znawców, że następcą powinien być Michał Probierz. Gdzie jest dziś Probierz? Jak bardzo jego notowania spadły? Ale czy jest gorszym trenerem niż był pół roku temu? A gdzie będzie za dwa lata? Znowu będzie dobry czy fatalny?
Teraz jest moda na Waldemara Fornalika. I dobrze, to świetny trener, jeden z najlepszych w kraju. Zawsze robi coś z niczego, znakomicie analizuje rywala, wyszukuje jego słabe strony. Tak samo jak drugi z kandydatów czyli Orest Lenczyk.
A to ciekawe, bo dopiero co mówiono o nim – świetny, ale na krótką metę, tu zabierze na siłownię, nie trenuje z piłką i tak dalej. A teraz jest dobry? Czyżby się zmienił? A może my się zmieniamy? A może zmienia się tylko poziom emocji – od histerii do uwielbienia? I z powrotem…
Obaj, i Fornalik i Lenczyk, to bardzo dobrzy kandydaci na następcę Smudy po EURO 2012.
Zwalnianie selekcjonera w tej chwili byłoby skrajną nieodpowiedzialnością. Nie zapominajmy, że to tylko kandydaci medialni, kandydaci ludu. Zwolnienie Smudy to tylko pierwszy krok, ale jaki byłby drugi?
Nie twierdzę, że należy go wspierać we wszystkim i tak dalej, bo nie trzeba, wręcz odwrotnie. Należy piętnować jego błędy, należy protestować, wyśmiewać niekonsekwencję. Przyznaję, że sam przestałem go lubić, zaś powoływanie Kolumbijczyka i francuskiego przeciętniaka do polskiej kadry uważam za skandal. Ale zwolnić?
Zadaniem Smudy było i jest wyjście z grupy na mistrzostwach. Umówmy się, że będzie to duży sukces. Byłby duży dla każdego trenera prowadzącego naszą kadrę, nie tylko dla Smudy.
Mam nadzieję, że Franz Nikifor wyciągnie wnioski. Przede wszystkim zastanowi się nad tym czy idzie dobrą drogą, jeśli tak, to zechce przekonać do wizji piłkarzy nieprzekonanych.
Mam nadzieję, że przestanie wygadywać głupoty, które często nie mają pokrycia w rzeczywistości. Bo nie tylko dziennikarze to widzą, widzą to przede wszystkim piłkarze. Chciałbym, żeby tak się stało, a jeśli nie to co? Zwolnić czy dać zrobić robotę?
Moje zdanie jest takie, że zwolnienie byłoby barbarzyństwem. „My, naród” wybierając Smudę na selekcjonera daliśmy mu pewne ramy niezależności. Nie może być naszym zakładnikiem, musi mieć swobodę działania. Ograniczoną przez protesty w pewnym istotnych sprawach, ale nie przez groźbę zwolnienia.
Po swoim pierwszym oficjalnym meczu w roli selekcjonera, poprzednik Smudy, nieco większy od niego Leo Beenhakker, powiedział: „Kadra narodowa to nie dyskoteka, gdzie się wchodzi i wychodzi”. I to powinno dotyczyć również trenerów. Jeśli Grzegorz Lato pod wpływem RZS zadecyduje inaczej, powinien wziąć na siebie odpowiedzialność i odejść. Przede wszystkim to on decydował o wyborze selekcjonera.

2 Komentarze »

  1. toon said

    Dostałem w twarz jakąś cegłą. Podnoszę ją, oglądam i co? To najnowszy tekst Wawrzyna.

RSS feed for comments on this post · TrackBack URI

Dodaj odpowiedź do toon Anuluj pisanie odpowiedzi